Początek roku to czas podsumowań – co w ubiegłym roku udało nam się osiągnąć, jakie wyzwania nadal przed nami? W 2015 roku uruchomione zostało najwięcej, jak dotychczas, farm wiatrowych. Rozwój OZE ma się zaskakująco dobrze, lepiej niż przewidywano. Jednak niskie ceny zielonych certyfikatów, odłożenie w czasie wejścia w życie ustawy o OZE i duża niepewność regulacyjna sprawiają, że branża nie należy do najspokojniejszych.
Wykorzystujemy co raz więcej wiatru
W ostatnim roku przybyło ok. 1000 MW w farmach wiatrowych – jest to moc równoważna moc budowanego obecnie największego w Polsce bloku energetycznego opalanego węglem. Zatem łączna moc zainstalowana w wiatrakach w Polsce osiągnęła prawie 5 000 MW. Dla dystrybutorów turbin wiatrowych był to najlepszy rok w historii.
Rosnąca liczba nowych wiatraków jest skutkiem obaw inwestorów o wprowadzenie i zasady funkcjonowania nowego systemu wsparcia, w którym o pomoc publiczną trzeba będzie ubiegać się na drodze przetargu – aukcji.
Tuż przed końcem roku Parlament opóźnił wejście w życie zmian o pół roku. Stwarza to okazję dla inwestorów, którzy nie nie zdążyli uruchomić instalacji do końca roku, aby skorzystać z funkcjonującego od dziesięciu lat systemu zielonych certyfikatów. Z drugiej strony sytuacja prawna systemów wsparcia stoi pod znakiem zapytania, a kolejne miesiące niestabilności prawnej mogą zniechęcić banki.
Ceny certyfikatów
Kolejnym zmartwieniem inwestorów i instytucji finansowych są doniesienia z Towarowej Giełdy Energii. Ceny zielonych certyfikatów zmierzają do najniższej wartości w historii, ok. 100 zł/MWh.
Podstawowym powodem tak niskich cen certyfikatów jest rosnąca od lat nadpodaż. Pod koniec listopada w rejestrze świadectw pochodzenia znajdowało się blisko 25 TWh nieumorzonych zielonych certyfikatów, przy tym toczą się postępowania o wydanie kolejnych ok. 2 TWh.
OZE ma się dobrze
Mimo nieciekawej sytuacji inwestorów, Polska nie ma problemu z wypełnieniem swojego obowiązku udziału ekologicznej energii w ostatecznym zużyciu. Przyczynia się do tego statystyczne ujmowanie „zielonego” ciepła pochodzącego m.in. ze spalania biomasy w domowych piecach.
Obecna sytuacja wyprzedza rządowe plany w zakresie rozwoju elektrowni wiatrowych. Szybciej, niż zakładano, rozwija się również energetyka solarna.
W nieco gorszej sytuacji są biogazowe i elektrownie na biomasę. Przy niestabilnych cenach zielonych certyfikatów trudno podpisać długoterminowe umowy na sprzedaż świadectw pochodzenia. Rodzi duże ryzyko nieopłacalności produkcji w przypadku wzrostu cen biomasy.
Czego spodziewać się w przyszłości?
Pomimo tego, że opóźnienie wejścia w życie nowego systemy wsparcia wpływa ograniczająco na możliwości i motywacje inwestorów, to może im pomóc. Odroczenie jest motywowane chęcią wsparcia m.in. biogazowni rolniczych. Można spodziewać się, że prób rozwiązania problemu nadpodaży energii, byćmoże wydzielenia samodzielnego rynku certyfikatów z biogazowni lub zwiększenia obowiązku umarzania świadectw pochodzenia, co prowadziłoby do zwiększenia popytu na certyfikaty.
Poprawić sytuację może również rezygnacja z wydawania świadectw dla dużych elektrowni wodnych, a także zmniejszenie o 50% ilości certyfikatów dla elektrowni współtrwających biomasę z węglem (takie zmiany obowiązują do stycznia 2016).
Korzystna, pod względem wzrostu zainteresowania rynkiem, może być również, wprowadzona niedawno możliwość zawierania umów sprzedaży certyfikatów z wyprzedzeniem, na kolejny rok. Zwiększona płynność i stabilna sytuacja prawna może skutkować zmotywowaniem do pojęcia działań w branży zarówno wytwórców energii, jak sprzedawców, pośredników i instytucji finansowych.
Bez wypracowania finalnej formy nowego systemu wsparcia OZE nierozsądnym byłoby oczekiwać, że rynek OZE powtórzy sukces z 2015 r i po raz wtóry pobije rekord w ilości oddanych do użytku elektrowni.